Czasami...

By | 15:38 Zostaw Komentarz
  Czasami chciałabym być być obojętna, zimna jak lód. Podła i wyrachowana. Nieczuła i mało wrażliwa. Nic by mnie wtedy nie wzruszało, nie przygniatało, nie niszczyło.W głowie, w milionach pustych pudełeczek, hodowałabym bierność. Nie wiedziałabym co to łzy, ani emocjonalny ból. Istniałabym, ale bez przeżywania wewnętrzej udręki. Nic, ani nikt nie zachwiałby tej harmonii. Nie miałabym potrzeby analizowania siebie, rozkładania na czynniki każdej myśli, poznawania tego kogoś, kim w istocie jestem.Ta świadomość nie byłaby potrzebna, ponieważ nie znałabym pojęcia szczęścia, egzystowałabym poza nim, oraz innymi stanami.Taki świat mógłby wydawać się pusty, nieco bezwartościowy. Może dla mnie byłby rajem, wybawieniem. Nic nie odczuwać, obserwować zamglonym, chłodnym wzrokiem.  Przestałabym rozrywać swoje serce. Z marzeń ułożyłabym  w końcu piękny obrazek, odnalazłabym wszystkie zagubione elementy układanki. Po to by za chwilę,  je spalić, zniszczyć. Niech podmuch wiatru zabierze popioły tego,co niewypełnione. Nie brakowałby mi ich, za niczym bym już nie tęskniła. To co dzisiaj ważne, odeszłoby w niepamięć.


                                                                   
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: